Artykuły, Popularne

SDKPiL o pogrzebie Birencwajga

2016-12-30

Relacja SDKPiL z demonstracji na pogrzebie Józefa Birencwajga z 4 maja 1904 roku w Warszawie:

Dnia 4 maja, prawie tuż po demonstracji Majowej, odbyła się w Warszawie demonstracja na pogrzebie tow. Józefa Birencwajga. Wieść o śmierci naszego towarzysza rozeszła się po Warszawie nader szybko, tak wśród sfer inteligencji, jak robotników. Na pogrzeb zebrała się też licznie studenteria, do której przyłączyli się po drodze robotnicy. Niesiono czerwony bukiet z pąsowych goździków. Chciano go początkowo złożyć na karawanie, ale obecny przy tym komisarz policji wyrwał studentowi bukiet z rąk, co już wywołało wzburzenie w publiczności. W ogóle policja była najwidoczniej wściekła, że jej w tak krótkim czasie raz po razie zgotowano kilka niespodzianek jak na urągowisko: 27 kwietnia owo zajście w naszej drukarni [walka Marcina Kasprzaka z żandarmami], 1 maja demonstracja majowa, 4 maja znowu demonstracyjny pogrzeb! Toteż mocne napięcie dawało się czuć zaraz od początku pogrzebu.

Policja prowadziła kondukt bocznymi ulicami, widocznie dla uniknięcia wrażenia w mieście, ale właśnie na jednej z fabrycznych ulic ukazał się tłum robotników, na widok którego studenci zaśpiewali chórem „Czerwony sztandar”. Strwożona policja okrążyła kondukt natychmiast i nie wypuszczała nikogo za kordon. Na cmentarzu nie pozwolono przystąpić do grobu! Jednocześnie pan komisarz zaalarmował telefonicznie żandarmerię, przybyło spiesznie 50 żandarmów konnych z policmajstrem, jego pomocnikiem i kilkoma prystawami na czele. Na widok tej zbrojnej siły i pochodu studentów, prowadzonych przez miasto w biały dzień przez sforę żandarmów, wszczął się na ulicy wielki popłoch. Po drodze stójkowi i stróże poczęli maltretować publiczność w najdzikszy sposób. Szlo widocznie o to, żeby demonstrację ukryć przed oczyma przechodniów, a na to chwyciła się ta zbrojna tłuszcza prostego sposobu: poczęli rozpędzać spokojnych przechodniów na wsze strony, łapiąc i tłukąc każdego, kto się szybko nie usuwał. Na ulicy Gęsiej np. 15-letniego chłopca zbili stójkowi w taki sposób, że chyba go żywego do cyrkułu nie przyprowadzono. Jednocześnie aresztowali na prawo i na lewo ogółem z 70 osób. Jednego z zabranych studentów, nazwiskiem Byka [Józefa], z żoną specjalnie odwieźli w dorożce za to, że nazwał komisarza po imieniu, czyli podlecem, gdy ten wyrwał bukiet niosącemu go z ręki. Ogólne wrażenie tego pogrzebu było dzięki zachowaniu się „stupajów”, niesłychanie dzikie, barbarzyńskie. Ale to rozwścieklenie policji jest najlepszym dowodem, jak jej popsuło szyki to trzecie z rzędu zajście, które zwróciło ogólną w mieście uwagę.

Źródło: Czerwony sztandar, maj 1904, nr 17, s. 11.

1 maja w Tarnowie